Forum FUCKIN METAL Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Metalmania 2006 - Katowice - 04.03.2006

 
Odpowiedz do tematu    Forum FUCKIN METAL Strona Główna » Relacje Koncertowe Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Metalmania 2006 - Katowice - 04.03.2006
Autor Wiadomość
ironkostek
Dziecię Diabła



Dołączył: 05 Cze 2006
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice, miasto bycze

Post
Metalmania 2006, Katowice, Spodek , 04.03.2006r.

Jubileuszowa XX edycja katowickiej Metalmanii przyciągnęła ok. 4 tys. fanów wszelakich odmian metalu. To już nie te czasy, gdy Spodek wypełniony był po brzegi, a ceny u koników kilkakrotnie przebijały oficjalne. Z racji młodego wieku tamtych Metalmanii nie pamiętam, więc mogę tegoroczną porównać jedynie do kilku ostatnich. W takim zestawieniu z pewnością nie znajduje się ona na przegranej pozycji, ale po kolei:
Festiwal na dużej scenie rozpoczęła Vesania, która jak na „otwieracz” wzbudziła całkiem spore zainteresowanie. Caliban i Hieronismus Bosch nie przyspieszyły zanadto bicia serca ani nie spowodowały wypieków na twarzy, choć w wypadku tego drugiego można było zobaczyć jak się ma metal za naszą wschodnią granica. Dopiero metalcore’wcy z Soilwork sprowokowali u mnie wzrost tętna. Bardzo dobry koncert ubarwiony szaleństwami zdrowo zakręconego basisty, na które złożył się m.in. chód rodem z montypythonowskiego ministerstwa głupich kroków. Publika nie była dłużna – bawiła się w najlepsze. Sam uczestnicząc w młynie zgubiłem but, który na szczęście wkrótce się odnalazł.
Hunter to na krajowym podwórku uznana firma. I tym razem pokazali wysoki poziom. Przeważały utwory z „T.E.L.I.” (nawiasem mówiąc czołowego wydawnictwa zeszłego roku w Polsce). Nie zabrakło jednak „Fallen” i „Fantasmagorii” z „Medeis”. Warto dodać, iż całość rejestrowano na potrzeby pierwszego DVD grupy.
Następnie przyszła pora na coś z piekła rodem – nadzieję norweskiego black metalu 1349. Cóż mogę o tej kapeli powiedzieć? – klasyczny przedstawiciel gatunku, kompletnie nic oryginalnego. Wolałbym zobaczyć pierwotnie zapowiadany Carpathian Forest. Następnie zagrał Unleashed prezentując solidne deathowe rzemiosło.
Ostatni patriotyczny akcent to nasze poznańskie kwasożłopy. Acid Drinkers nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu. Tym razem nie było inaczej, ale widziałem już lepsze koncerty w ich wykonaniu. Dominowały utwory z prawdopodobnie najlepszej płyty zespołu – Infernal Connection („Drugdealer”, „Anybody Home?”, „Joker”). Nie zdążyli zagrać „Proud Mary” ani świetnie wypadającego na żywo „When You Say To Me Fuck You” – no cóż, takie są prawa dużych festiwali. Nie ma co narzekać.
Potem wystąpił Evergrey, występu której to grupy nie zobaczyłem, bynajmniej nie z powodu jakiejś niechęci, lecz konieczności zaspokojenia głodu. Ponoć nie poniosłem z tego powodu olbrzymich strat, ale można było zobaczyć.
Wróciłem wprost na małą lekcję historii. Na scenie pojawiła się żywa legenda heavy metalu – Udo Dirkschneider ze swoja własna kapelą. Co poniektórzy pamiętają jego wizytę wraz z Accept na Metalmanii 1985. Charyzmatyczny lider o aparycji najemnika i jego koledzy z zespołu rozpoczęli od dwóch numerów z nowej płyty – tytułowego „Mission No.X” i prawdziwego killera „24/7”. Później już same „złote przeboje” Accept i U.D.O. Nie mogło oczywiście zabraknąć „Metal Heart” z wplecionym motywem z „Do Elizy” Beethovena. W czasie tego numeru ktoś trafił naszego metalowego dziadka papierem toaletowym w twarz. Teraz Polska… Łączę się w bólu z rodziną tego wprawnego miotacza.
Wielu z niecierpliwością oczekiwało występu Nevermore. Ja byłem również w tym gronie i z pewnością się nie zawiodłem. Utwierdziłem się w przekonaniu, że nikt inny nie gra metalu w taki sposób, a zeszłoroczne wyróżnienia we wszelakich plebiscytach za „This Godless Endeavor” nie były dziełem przypadku. Świetny warsztat instrumentalny plus oryginalny wokal Warrela Dane’a to czynniki decydujące o nietuzinkowości grupy nie tylko w studiu, ale i na żywo, np. takim „Final Product” po prostu mnie zabili.
To była pierwsza i oby nie ostatnia wizyta Amerykanów w kraju nad Wisłą. Zaś następna kapela gości u nas znacznie częściej, ale zawsze witana jest chlebem i solą – to oczywiście Moonspell. Potomkowie Vasco da Gamy i Magellana byli prawdopodobnie najbardziej wyczekiwaną przez większość uczestników Metalmanii pozycją. I mam czelność uważać, iż chyba nikogo nie rozczarowali. Składający się z utworów z różnych etapów działalności Portugalczyków około godzinny set został świetnie przyjęty. Zabrakło, co prawda „Above Man”, ale „Alma Mater” zagrać już po prostu musieli. Pojawił się także numer z nowego albumu, który nie zagościł jeszcze na sklepowych półkach.
Nie licho zdziwiłem się, gdy na parę tygodni przed festiwalem dowiedziałem się, iż przedostatnim punktem programu ma być Anathema. Powiem szczerze: nie lubię takiego grania i mimo najszczerszych chęci ich koncert nie wpłynął na zmianę mojego podejścia. Panowie z Liverpoolu momentami smędzili okrutnie. Ktoś może powiedzieć: nie samym metalem żyje człowiek. Co prawda to prawda, ale smędzić też trzeba umieć. Duża część publiki przysypiała, lecz również niemało ludzi było zadowolonych. Cóż, kwestia gustu.
Po dłuuuuugich perturbacjach, ok. 2 godziny później niż było to pierwotnie zapowiadane wyszła na scenę główna gwiazda wieczoru (a ściślej nocy, gdyż miało to miejsce o godzinie 1:30). Therion zaprezentował symfoniczny metal najwyższej próby. Muzycy wraz z trzema śpiewaczkami i dwoma śpiewakami zaczęli od „Ginnungagap” – rozpoczęła się magia. Dominował repertuar z „chóralnego” etapu działalności grupy. I dobrze, bo taki „Son Of The Sun” czy „Seven Secrets Of The Sphynx” to po prostu piękna muzyka. Słysząc takie hymny po prostu nie sposób uwierzyć, że grupa zaczynała od death metalu.
Wokalista parokrotnie dziękował za cierpliwość tym, którzy wytrwali do końca festiwalu by zobaczyć Therion w akcji. Ci, których niewystarczające przygotowanie kondycyjne tudzież gatunkowa ortodoksja skłoniły do wcześniejszego opuszczenia Spodka niech się po prostu wstydzą.
Sam długo żałowałem, iż dałem się zrobić przez Metal Mind w konia z Testamentem, ale Therion godnie zastąpił legendę thrashu, odkupiając przy okazji część win Szwedów płynących z tytułu Potopu.
Nie wypada, naturalnie, nie wspomnieć o małej scenie. Z racji nie opanowania jeszcze w pełni daru bilokacji byłem tam jednak rzadkim gościem. Z przelotnych wizyt wyniosę pozytywne wrażenie po Corruption i The No-mads (bynajmniej nie z racji mającego miejsce parę dni później Dnia Kobiet). Pozostało też rozczarowanie po występie Belphegora (uznanie jedynie dla zdolności perkusisty). Nie żebym miał jakąś urazę do black metalu, ale w tym gatunku naprawdę ciężko coś nowego wymyślić i Austriacy, niestety, potwierdzili tę smutną tezę.
Reasumując należy uznać tegoroczną Metalmanię za jak najbardziej udaną. Szczególnie warte uwagi było to, co zaprezentowały Therion, Moonspell i Nevermore, ale również wiele innych grup pokazało się z ciekawej strony. Należy jak najdłużej kontynuować te chwalebne przedsięwzięcie jakim jest Metalmania. Oczywiście należy liczyć się z tym, że nagle okaże się, iż zapowiadane przez Metal Mind: Black Sabbath z Ozzy’m i Dio równocześnie na scenie, Pantera i pojednana na jeden dzień z Maxem Cavalerą Sepultura z przyczyn od organizatora niezależnych nie pojawią się, ale to już zupełnie inna bajka.

Kostek


Post został pochwalony 0 razy
Pią 16:08, 30 Cze 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum FUCKIN METAL Strona Główna » Relacje Koncertowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin