Forum FUCKIN METAL Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Recenzja

 
Odpowiedz do tematu    Forum FUCKIN METAL Strona Główna » Filmy i Seriale Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Recenzja
Autor Wiadomość
Dickinson
Administrator



Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Post Recenzja
Tutaj tak jak w muzyce...recenzja wybranego filmu,jeżeli ktoś czuje sie na siłach to zapraszam.A teraz jak mniejwięcej ma to wyglądać
-Tytuł
-rok
-reżyser
-ważniejsi aktorzy
-recenzja

tak więc czekam na śmiałków.


Post został pochwalony 0 razy
Wto 18:08, 11 Kwi 2006 Zobacz profil autora
ShereKhan
Mieszkaniec Stumilowego Lasu



Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z nienacka.

Post Kod da Vinci [2006]
Kod da Vinci (Da Vinci Code), 2006
reż.: Ron Howard
wyst.: Tom Hanks, Audrey Tautou, Jean Reno, Ian McKellen

Ostra reakcja Kościoła, wiele głosów potępienia i tyle samo głosów poparcia sprawiły, że film ten stał się jedną z gorętszych premier tego roku.

Robert Langdon, amerykanski naukowiec, specjalista od symboli i znaków, zostaje wplątany w serie morderstw. Razem z Sophie Neveu stara się rozwiązać wielką intrygę sięgajacą początków chrześcijaństwa, w którą wplątani są wysocy urzędnicy Watykanu oraz ultrakatolicka organizacja Opus Dei.
Fabuła jest interesująca, w końcu każdego pociągają teorie spiskowe. Trudno jednak traktować tego filmu jak dokument. Fakt, intryga jest zgrabnie wpleciona w rzeczywiste miejsca, osoby i wydarzenia, jednak bez rzetelnych naukowych dowodów trudno uwierzyć w przesłąnie, ajkei serwuje nam film. Nie będę zdradzał o co konkretnie chodzi, niech każdy się sam przekona.

Film trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej sceny. Nie nuży, a 149 minut, które trzeba poświęcić na jego obejrzenie bardzo szykbo mijają. Podobała mi się rola Audrey Tautou, jej postać była zdecydowanie inna niż rola Ameli. Ciekawą rolę miał również Ian McKellen (Gandalf z Władcy Pierścieni) - im więcej filmów z jego udziałęm oglądam, tym bardziej podoba mi się jego aktorstwo.

Na końcu chciałbym jeszcze powiedzieć coś o muzyce. Wystarczy tylko podac nazwisko kompozytora: Hans Zimmer. Nic więcej chyba nie trzeba dodawać...

Podsumowując, film dobry, trzymajacy w napięciu. Nie był porywający, ale na pewno nie był tak zły jak oceniają go krytycy. Moja ocena: mocne 8/10.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 18:45, 25 Maj 2006 Zobacz profil autora
Don Radecco
Kondensator



Dołączył: 18 Maj 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza winkla

Post
Tytuł: "Wszyscy Jesteśmy Chrystusami" Polska 2006r.
reż: Marek Koterski
wyst: Marek Kondrat, Andrzej Chyra, Michał Koterski, Agnieszka Grochowska, Andrej Grabowski, Artur Żmijewski, Bożena Dykiel i wiele innych gwiazd polskiego kina

Film reżysera, który zasłynął kultowym już "Dniem Świra". Sam tytuł budził już wiele emocji na długo przed premierą. Osobiście uważam jednak, że zarówno tytuł, jak i sceny w filmie wykorzystujące motywy religijne nie naruszają uczuć religijnych wierzących katolików, ale dzięki nim w lepszy sposób możemy odczuć pewien proces i przemiany, którymi są poszczególne wydarzenia z życia głównego bohatera.

Głównym bohaterem jest Adaś Miałczyński. Kulturoznawca, którego życie prawie od samego początku obracało się wokół butelki. Bohatera poznajemy w momencie rozmowy z synem. Wówczas już nie pije, a cały film jest retrospekcją życia jego i jego rodziny. Film pokazuje obraz alkoholika na tle polskiego społeczeństwa. Jego walkę z nałogiem i zgubne jego skutki dla kariery zawodowej, rodziny i jego wizerunku w otoczeniu. W swych wspomnieniach opisuje piekło swego życia rodzinnego- zarówno małżeństwa jego rodziców, jak i jego własnego. Ale z filmu bije także optymistyczny przekaz. Bo ten film jest o miłości. O bezgranicznej miłości ojca do syna. O walce o tą miłość i problemach, które napotyka przez alkohol. Jak wspomniałem, w filmie zawartych jest wiele elementów nawiązujących do religii chrześcijańskiej, jednak jeśli zostaną właściwie odczytane, nie powinny obrażać niczyich uczuć.

Sam film jest dość przygnębiający, choć momentami komiczny. Zakończenie jednak jest optymistyczne i daje człowiekowi wiarę w to, że tylko od niego zależy jak pokieruje swoim życiem. W filmie nie znajdziemy śmiechu i żartów w stylu "Dnia Świra", ale polecam ten film wszystkim, którzy lubią dobre kino (co niestety rzadko się zdarza- w polskim wydaniu).


Post został pochwalony 0 razy
Pią 13:05, 26 Maj 2006 Zobacz profil autora
ShereKhan
Mieszkaniec Stumilowego Lasu



Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z nienacka.

Post Good Bye, Lenin [2003r.]
Tyt.: Good Bye, Lenin
Niemcy, 2003
Reż.: Wolfgang Becker
Występują: Daniel Bruhl, Maria Simon, Katrin Sass, Chulpan Khamatova

Film opowiada historię młodego chłopaka opiekującego się chorą matką. Jego mama zapada na śpiączkę tuż przed obaleniem muru berlińskiego pomiędzy NRD i RFN. Przez 8 miesięcy leży nieprzytomna, a w tym czasie jej ukochane NRD (matka jest aktywistką społeczną) łączy się z 'kapitalistycznym' zachodem. W końcu budzi się, nieświadoma historycznych zmian. Lekarze wyrokują, że jest w ciężkim stanie i każdy wstrząs może ją zabić. Alex, jej syn postanawia jednak wziąść ją do siebie i zapewnić jej spokój. Najtrudniejsze jest jednak utrzymanie w matce swiadomości, że zyje w NRD. W związku z tym szuka starych produktów żywnościowych, puszcza jej na kasecie stare wydania programów informacyjnych, pozwala jej żyć w utopijnym świecie marzeń Matki. Po pewnym czasie sprawy się komplikują i prosi o pomoc swojego kolegę filmowca-amatora. Razem preparują różnego rodzaju informacje wyjaśniające dlaczego np. na bloku widocznym z łóżka matki pojawił się ogromny bilboard coca-coli.

Oprócz wielu humorystycznech scen i sytuacji przekaz filmu raczej optymistyczny nie jest. Pokazuje jak dla wielu wschodnich Niemców zburzenie muru berlińskiego otworzyło nowe możliwości, a jednocześnie zniszczyło znany ład. Głównie starsze pokolenie czuło się całkiem zagubione w nowych, kapitalistycznych Niemczech.

Malkontenci moga narzekać z powodu dłużyzny. Film nie obfituje w szybkie sceny akcji. Wadą dla niektóych może być zbyt mały nacisk na część humorystyczną. Jednak te niedogodnośći nie zakłócają ogólnego odbioru filmu.

Film do zastanowienia, skłania do refleksji. Za takie filmy cenię kino europejskie.

Ocena: 8,5/10


Post został pochwalony 0 razy
Pon 17:02, 05 Cze 2006 Zobacz profil autora
Enmity
Piekielny Pomiot



Dołączył: 27 Lip 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domku na drzewie

Post
The Crow (Kruk)
1994
Alex Proyas
Brandon Lee (I): Eric Draven
Ernie Hudson: Albrecht
Michael Wincott: Top Dollar
David Patrick Kelly: T-Bird
Angel David: Skank
Rochelle Davis: Sarah


W wigilę Halloween , w przeddzień swego ślubu, ginie dwoje młodych ludzi. Shelly Webster zostaje brutalnie zgwałcona i zamordowana, a jej narzeczony, muzyk Erick Draven postrzelony - wypada przez okno i umiera na miejscu. Jego dusza jednak poprzysięga mordercom zemstę. Dokładnie ro później, również w wigilię Halloween Erick powraca. Nie jest żywy ale też nie jest martwy. Towarzyszy mu kruk, jego łącznik ze światem żywych. Po kolei odszukuje odpowiedzialnych za swą tragedię. Morduje ich spłacając dług, a być może jego dusza znajdzie wreszcie ukojenie.


Mój ulubiony film. Już nie liczę ile razy go oglądałam. Film ma swoją atosferę. Akcja filmu dzieję się cały czas w nocy, na brudnych i śmierdzących ulicach. Trzeba by dodać, że główny bohater, Brandon Lee (nazwisko dobrze kojarzycie Razz syn Bruce'a Lee) zginął naprawdę na planie filmu, został zastrzelony, scena strzału została dodana do filmu. Film był już przy końcu więc w niektórych scenach (jak np. pościg na dachu) zostały zrobione komputerowo (przypominam był to rok 1994)
Szczerze polecam.


Ale nie polecam następnych części, dwójka jeszcze ujdzie ale reszta dno!


Post został pochwalony 0 razy
Sob 1:59, 29 Lip 2006 Zobacz profil autora
Don Radecco
Kondensator



Dołączył: 18 Maj 2006
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza winkla

Post Piraci z Karaibów: skrzynia umarlaka
reżyseria: Gore Verbinski
scenariusz: Ted Elliott, Terry Rossio
obsada: Johnny Depp, Orlando Bloom, Keira Knightley, Bill Nighy, kraken, różne stwory i inni
gatunek: przygodowy

"Kapitan Jack Sparrow spłaca dług, zaciągnięty w dawnych czasach u upiornego Davy’ego Jonesa, porywacza ludzkich dusz. Musi odnaleźć tajemniczą Skrzynię Umarlaka, wyrusza więc ze swoją wierną załogą na poszukiwania. Pomocą służą mu też młodzi zakochani: Elizabeth Swann i Will Turner. Czasu nie ma zbyt wiele, bo siejący popłoch Jones do cierpliwych nie należy. Jackowi zagraża także lord Cuttler, zaprzysięgły wróg wszystkich piratów..."

Tyle mówi nam streszczenie - reklama, mająca zachęcić nas do obejrzenia filmu.

Mając w pamięci bardzo przyjemna pierwszą część, skusiłem się i zabrałem mój skarb na ten film, który miał być hitem tego lata. Oto co tam ujrzałem:

Film zaczął się od razu mocnym wejściem Jack'a Sparrowa. KAPITANA Jack'a Sparrowa. (Który, jak to w przypadku Johnego Deepa zwykle bywa, jest ulubieńcem wszystkich kobiet. na marginesie: Panowie- co ma on, czego nie mamy my???) Smile wracając jednak do tamatu, film obfituje w przygody dzielnej i nieustraszonej załogi, która nie boi się podjąć ryzyka i spróbować wykonac najbardziej szaloną misję, jaka może przyjść komukolwiek do głowy . - muszą odnaleźć bijące serce nieżyjącego już ( z biologicznego punktu widzenia) człowieka. W filmie znajdziemy dużo scen walki, podobnych do części pierwszej. masę świetnych efektów i przepiękne krajobrazy.
Co bardzo ciekawe, w tym filmie bardzo interesująca jest postać samego Sparrowa. Nie jest on tu już tylko skorym do przechwał, zabawy i rabowania, piratem, jak w części pierwszej, gdzie jego postać, była trochę hmm.. jednolita. Tu poznajemy różne oblicze kapitana Sparrowa. W jednym momencie uważamy go za błazna i tchórza, który sprzedałby własną matkę, aby tylko osiągnąć swój cel, a w drugim momencie uważamy go za człowieka o dzielności i odwadze graniczącej z szaleństwem! I to mi się podobało! Dynamizm postaci! Samo aktorstwo Johnego Deepa to oczywiście mistrzostwo świata! niesamowita postać, która dzięki jego grze nabiera jeszcze większych barw, sprawia że film ogląda się z prawdziwą przyjemnością...
Pozostałe postaci także są bardzo ciekawe i pokazane w bardzo przyjemny sposób, tak że film jest naprawdę bardzo interesujący dzięki temu. oprócz tego, co ucieszy miłośników pierwszej części, utrzymane jest specyficzne poczucie humoru.
Film ogółem jest bardzo dynamiczny i interesujący. Bardzo podobny do części pierwszej. Jeśli komuś podobała się "klątwa czarnej perły", to z pewnością przypadnie mu do gustu druga część. Jeśli zaś komuś się nie podobała, to raczej trudno liczyć żeby film powalił go na kolana i sprawił, że przyodzieje łachmany i piracką czapkę i wyruszy na podbój mórz i oceanów.
Zatem film lekki, łatwy i przyjemny, który z pewnością można polecić każdemu, kto chce się po prostu rozerwać... Jedyne co mi się nie podobało, to zakończenie. Otóż, ja wiem, że film jest przede wszystkim komercyjny, ale nie podoba mi się, że ja idę do kina na pełnometrażowy film, którego początek i koniec chcę poznać na jednym posiedzeniu, a w zamian otrzymuję serial i to w dodatku, taki, którego druga część będzie za rok, albo jeszcze kiedy indziej... Film kończy się bowiem w momencie kulminacyjnym, kiedy to Kapitam Sparrow zostaje zjedzony przez Krakena (potwór morski- przyp. ja), ale jego towarzysze nie poddają się i chcą go uratować. W tym momencie, kiedy napięcie sięga zenitu pojawia się napis CDN. i zapalają się światła... No chwila chwila, ale to film się jeszcze nie skończył, zgaście te światła! ale nic. Film jednak się skończył. To mi się nie podobało...
Niemniej, przesiedziałem prawie 3 godziny, a nadal czułem, że chce mi się oglądać. Nawet Pepsi nam chyba została jeszcze Smile
A zatem podsumowując moją przydługą wypowiedź:
primo: Film łatwy w odbiorze- tak dla rozrywki, nie- dla ludzi szukających inteligentnej fabuły,
secundo: Utrzymany klimat pierwszej części - tak- dla fanów, nie- dla nie gustujących w tym klimacie,
tertio: Film komercyjny - tak - dla lubiących kulturę masową, nie - dla wyszukanych koneserów,
quarto: schodzi dużo picia i jedzenia - tak - dla lubiacych jesc w kinie, nie - dla niejadków
quinto: śliczne widoki, fajne efekty, piękni ludzie- tu chyba tylko plus
sexto: brak zakończenia - tu (ode mnie) minus

moje osobiste zdanie o filmie jest pozytywne. Polecam do obejrzenia i odstresowania się w przyjemny weekendowy (i nie tylko) wieczór... W tym filmie widać Hollywood w każdym calu. Film robiony po to by był hitem i przyciągnął ludzi do kas. Jeśli komuś to przeszkadza, to ma do tego prawo. Mi nie przeszkadzało. Ocena z mojej strony to 8,5/10.

Rozgadałem się molto, ale mam nadzieję, że recenzja Wam się podobała... pozdrawiam wszystkich wytrwałych, którzy przeczytali i zapraszam do wymiany opinii. możecie się zgadzać lub nie. Każdy głos w dyskusji jest cenny, więc zapraszam do komentowania moich wypocin. na koniec chciałem jeszcze polecić wszystkim oficjalną polską stronkę filmu. Bardzo fajna.

[link widoczny dla zalogowanych]

Dziękuję! Radek


Post został pochwalony 0 razy
Pią 10:32, 01 Wrz 2006 Zobacz profil autora
ShereKhan
Mieszkaniec Stumilowego Lasu



Dołączył: 11 Kwi 2006
Posty: 354
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z nienacka.

Post
Tytuł: Grindhouse vol. 1 Deathproof
USA, 2007
Reżyser: Quentin Tarantino
Występują: Kurt Russel, Rosario Dawson i inni

Pierwsza część wspólnego projektu Tarantino i Rodrigeza. Film opowiada historię samotnego mężczyzny w 'śmercioodpornym' samochodzie, który jeździ po zapomnianych przez Boga mieścinach USA i zabija ładne, młode dziewczyny. Zabija je swoim samochodem. Jest to kolejny film w dorobku Tarantino, który nawiązuje bezpośrednio to filmów grozy klasy B (wcześniejszy to Kill Bill). W samym filmie można natomiast znaleźć wiele smaczków, aluzji czy też bezpośrednich nawiązań do innych filmów. Nawet sam filmów jest celowo podniszczony - trzaski i przeskoki taśmy są tutaj zamierzone, to nie wina projektora kinowego.
Co do wartości merytorycznej filmu. Osobiście podobał mi się. Dwie brutalne sceny, szybkie samochody, przesłanie krytykujące konsumpcyjny styl życia (wniosków można wyciągnąć wiele, pewnie więcej niż Tarantino zamieścił). ładne dziewczyny i GENIALNA muzyka. No i jeszcze zaskakujące zaskoczenie. To wszystko sprawia, że warto iść do kina na ten seans. Polecam.
W mojej skali otrzymuje: 8,5/10

P.S.
Kill Bill lepszy...

P.P.S.
"Odświerzam" temat po prawie rokiu (bez jednego dnia).


Post został pochwalony 0 razy
Pią 23:37, 31 Sie 2007 Zobacz profil autora
Garret
Pan Który udziela się często na forum



Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Another World

Post
Tytuł: Mr. Brooks
USA, 2007
Reżyser: Bruce A. Evans
Występują: Kevin Costner, Demi Moore, William Hurt

Film opowiada o wiodącym spokojne życie biznesmenie imieniem Erl Brooks (Kevin Costner). Mając wspaniałą żonę i kochającą córkę to życie wygląda sielankowo, jednak gdy do głosu dochodzi Marshall (William Hurt), przedstawiający uosobienie jego dość nietypowego uzależnienia spokojny z pozoru Pan Brooks zmienia się w psychopatę, planującym swoje zbrodnie co do ostatniego szczegółu. Kolejny raz ulegając nałogowi jednak coś idzie nie tak. Zostaje zauważony przez fotografa, który niedługo po zbrodni staje z nim oko w oko, szantażując na dość nietypowych warunkach.
Cała sprawę śledzi detektyw Atwood (Demi Moore), mająca powody leżące u stóp jej prywatnych interesów, aby rozwiązać tę sprawę.

Moja ocena: 10/10


Post został pochwalony 0 razy
Pon 0:19, 04 Lut 2008 Zobacz profil autora
apo
Kondensator



Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Motyl i skafander


Prawdziwa historia redaktora francuskiego ELLE, Jean-Dominique'a Bauby, który w wieku 43 lat zostaje sparaliżowany w wyniku udaru. Paraliż obejmuje całe jego ciało z wyjątkiem lewego oka. Mogąc posługiwać się jedynie okiem do komunikowania się z bliskimi, Bauby próbuje odtworzyć wspomnienia i opisać wszystkie aspekty swojego wewnętrznego świata - poczynając od psychicznego udręczenia spowodowanego uwięzieniem we własnym ciele, po wyimaginowane opowieści ze światów, które odwiedził w swoim umyśle.

# Reżyseria: Julian Schnabel
# Scenariusz: Ronald Harwood, Jean-Dominque Bauby (powieść)
# Odtwórca głównej roli: Mathieu Amalrik
# Premiera: 18-01-2008

Parę dni temu oglądałam ten film (04.02.2008) i wciąż jestem pod wrażeniem.
Poszłam przygotowana do kina. Jeśli można tak powiedzieć. wiedziałam o czym będzie ta historia. ale to co zobaczyłam przerosło moje wszelkie oczekiwania.
Zdjęcia robił Janusz Kamiński - "Lista Schindlera", "Amistad" i "Szeregowiec Ryan". Ale to, co osiągnął przy realizacji tego projektu, to po prostu... czysta poezja... miód z benzyną (nie piłam, podobno dobre ;p). Film został podzielony na trzy etapy. W pierwszym z nich "jesteśmy" Jean- Do. Może nie całkiem... On leży sparaliżowany w szpitalu. Ale wszystko widzi i rozumie. My widzowie jesteśmy jego oczami. To my słyszymy te straszne informacji o stanie zdrowia, i do nas są kierowane. To my nie możemy obrócić głowy i spojrzeć na to co nas ciekawi... Drugi etap to pewne zarysy postaci. Stoimy obok głównego bohatera, albo tuż za nim. Podziwiamy to samo co on. No, może tylko z szerszą perspektywą. słyszymy jego myśli - cześć z nich to fragmenty książki. Ostatnia część projektu - widzimy już twarz Jeana - Do wykrzywioną w grymasie, nie tyle bólu, co zastygłego bólu... Widzimy jak dyktuje mrugając powieką swoją książkę, jak spędza czas z rodziną, jak "rozmawia" przez telefon z ojcem.
W między czasie pokazywane są retrospekcje. To z nich dowiadujemy się coraz więcej o Baubym. Coraz dokładniej zarysowuje się nam jego charakter, styl życia...
Ale zostajemy też zaskoczeni - główny bohater zamknięty w swym ciele stwarza sobie pewne iluzje - bo któż mu zabroni jeść ostrygi, albo zjeżdżać na nartach po ośnieżonych stokach w Austrii?
Warto też zwrócić uwagę na muzykę - Tom Waits, The Velvet Underground czy U2. To ona tworzy nieprzeciętny klimat tego filmu.

Jest ot naprawdę piękny i wart obejrzenia film.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez apo dnia Pią 1:30, 08 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Pią 1:29, 08 Lut 2008 Zobacz profil autora
Garret
Pan Który udziela się często na forum



Dołączył: 25 Maj 2006
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Another World

Post X-Men Origins: Wolverine(2009)
Reżyseria: Gavin Hood
Scenariusz: David Benioff
W roli głównej: Hugh Jackman

Warto byłoby wspomnieć na początku o poprzednich filmach opowiadających przygody nie zawsze i niekoniecznie miłych mutantów. Kilka słów na temat „X-Men” w reżyserii Bryan'a Singer'a: Film, jak na swój gatunek całkiem dobry. Charakter i wygląd postaci zgadzał się mniej więcej z komiksowymi pierwowzorami (nie widzę nikogo innego w roli Xavier'a niż Patrick Stewart), dobre efekty specjalne, dopracowane i w miarę satysfakcjonujące sceny akcji. Z czystym sumieniem można powiedzieć, że film jest w porządku, zadowala zarówno fanów komiksu jak i standardowych widzów. Druga część była równie dobra z plusem odnośnie akcji, ponieważ było jej znacznie więcej . Reżyserem był również Bryan Singer. „Ostatni Bastion”, czyli trzeci film był całkowitą porażką, dla przykładu: Angel, który pojawia się na plakatach promujących film jak i na okładkach większości wydań DVD gości na ekranie zaledwie przez dwie, może trzy sceny, jaki sens by afiszować się postacią, która nie wnosi nic kompletnie do fabuły filmu?? Ginie Cyclops i Xavier, przesadzony motyw regeneracji Wolverine'a... Mógłbym wymieniać jeszcze masę beznadziejnych i drażniących detali, ale szkoda słów. Przechodząc do sedna tematu, a mianowicie „X-Men Origins: Wolverine” …Odpowiedzialny za tą profanacje klasyki jest „reżyser” Gavin Hood. Pierwszy raz słyszycie to nazwisko? Nic dziwnego, bo ja też, i bądź co bądź nie można wiele spodziewać się po typku, który zaledwie reżyserował cztery filmy (nie wliczając tego). Osobiście spodziewałem się (i pewnie nie tylko ja) mrocznej i chaotycznej opowieści inspirowanej głównie przez komiks „Weapon X”, ale film nie bez powodu nie nosi tej nazwy. Nie wyobrażałem sobie nawet, że jedne z brutalniejszych komiksów, gdzie trup na każdej prawie stronie ściele się gęsto można ugrzecznić do tego stopnia. Pomijając już to, że scenariusz filmu niewiele czerpie z historii opowiedzianej w komiksie, ale jak to jest, że po wbiciu trzech, ostrych jak brzytwy ostrzy w przykładowego badguy'a na ziemie nie pada kropla krwi?? Nawet po wyciągnięciu wcześniej wspomnianych ostrzy z brzucha delikwenta nie widać odrobiny krwi na dłoniach Logana. No mniejsza już z krwią, pomijając Hugh Jackman'a gra aktorska po prostu boli. Naprawdę. Po tytule „X-Men”mamy prawo spodziewać się czegoś porządniejszego niż jednego dobrego aktora i garstki ludzi z ulicy nie umiejących zagrać najprostszych emocji! Dorzucę do tego wszystkiego jeszcze niezachwycające efekty specjalne, oklepane ujęcia, chaotyczną pracę kamery, za dużo wątków, za mało czasu i schrzanione zakończenie! Dobrze radzę fanom komiksu, żeby odpuścili sobie ten tytuł,szkoda nerwów, czasu i pieniędz

Ocena: 3,5/10


Post został pochwalony 0 razy
Pon 3:20, 13 Lip 2009 Zobacz profil autora
Enolamai
Piekielny Pomiot



Dołączył: 13 Cze 2007
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

Post Big Lebowski (1998)
Też coś dorzucę. W końcu doczekałem się obejrzenia tego filmu.
Big Lebowski to jedna z tych komedii, które mają tak zawiłą fabułę, iż w pewnym momencie czerpie się tylko fun z absurdu, genialnych dialogów, znakomitego tutaj Jeffa Bridgesa, Walter Sobchak - 'weterana' z Wietnamu i setki innych smaczków. Dude (czyli po prostu Koleś), bo tak każe na siebie mówić Lebowski jest byłym hipisem, który prowadzi kolorowe życie bezrobotnego obijając się we własnym mieszaniu i grając w kręgle. Wplątuje się w... no właśnie. Trudno określić to, co się dzieje jednym słowem, ale ma to związek z porachunkami na tle majątkowym 'milionera' (w filmie okaże się, iż jest inaczej) niejakiego Biga Lebowski'ego, Cóż za zbieżność nazwisk. Można się domyśleć reszty? Nie! Akcja jest jak wspomniałem zawiła i miejscami... do bólu dziwna. Nihiliści, bogacze i ich supermłode oraz błyskotliwe żony, a także wiele więcej. Pozycja obowiązkowa dla zwolenników absurdu.

Reżyseria i scenariusz: Bracia Coen;
Zdjęcia Roger Deakins;
Muzyka Carter Burwell
Czas trwania: 117 minut;
Data premiery: 1998-10-09 (Polska) , 1998-02-15 (Świat);

Obsada:
Jeff Bridges - Dude
John Goodman - Walter Sobchak
Julianne Moore - Maude Lebowski
John Turturro - Jesus Quintana
Peter Stormare - Dieter Hauff
David Huddleston - The Big Lebowski

Ocena: 8.0/10


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Enolamai dnia Wto 11:38, 14 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Wto 11:36, 14 Lip 2009 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum FUCKIN METAL Strona Główna » Filmy i Seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin